Na pierwszy rzut oka książka może odstraszać przeciętnego czytelnika. Już angielskie wydanie okazało się "potężnym tomiskiem" (766 stron), lecz polska wersja jest jeszcze grubsza - zajmuje blisko 200 stron więcej. Na kilka miesięcy przed premierą zastanawiano się, czy nie wydać powieści w dwóch tomach, lecz brytyjski dystrybutor zażądał wyraźnie, aby w każdym kraju wydanie było jednotomowe. Opracowaniem polskiej wersji okładki zajął się Jacek Pietrzyński. Ciemne i jasne odcienie niebieskiego wykorzystane na całej okładce zapowiadają tajemniczą treść - okazuje się to zgodne z prawdą. Książkę zdobią, jak poprzednie tomy, mał ilustracje wykonane przez Mary GrandPre.
Podstawowe pytanie, jakie zadawali sobie czytelnicy, biorąc do ręki najnowszy tom Harry'ego Pottera, brzmiało: Czy J.K. Rowling wytrzymała ogromną presję, jaka na niej ciążyła w trakcie pisania? Wiemy bowiem, iż ciężko było jej się skupić na tej czynności; prawie codziennie mogliśmy usłyszeć o kolejnych wydarzeniach, aferach lub skandalach dotyczących książek o młodym czarodzieju lub ich autorki. Brytyjska pisarka musiała współpracować także z wytwórcami filmów i gier komputerowych opartych na jej powieściach, odpowiadać na męczące pytania ze strony czytelników, uczestniczyć w przeróżnych spotkaniach i programach telewizyjnych oraz udzielać licznych wywiadów. Co więcej, znaleźli się i tacy, którzy próbowali wykorzystać w nieuczciwy sposób światowy sukces książek autorstwa Rowling. W efekcie została ona oskarżona o plagiat, później zaś sama podała do sądu jedną z nowojorskich gazet za ujawnienie treści "Zakonu Feniksa" przed oficjalną premierą. Biorąc to wszystko pod uwagę można się było zatem spodziewać, że kolejna część powieści okaże się o wiele gorsza od poprzednich. Znalazło się sporo ludzi, którzy jeszcze przed przeczytaniem książki mieli takie właśnie zdanie i od razu przekreślili Rowling. I tu się pomylili.
Autorka już przed premierą osobiście ujawniła pewne szczegóły dotyczące piątego tomu. Dzięki temu od dawna wiedzieliśmy już np., że nauczycielem obrony przed czarną magią będzie jakaś kobieta, Hermiona zostanie prefektem, a więcej miejsca zostanie tym razem poświęcone uczuciom i młodzieńczej miłości. Najistotniejszą informacją, która padła z ust Rowling było to, że zginie jeden z ważniejszych bohaterów. Ta sensacyjna wiadomość prędko obiegła cały świat, a na niedługo przed premierą bukmacherzy przyjmowali nawet zakłady dotyczące tego, kogo uśmierciła Brytyjka.
Mimo tych dość ważnych elementów treści ujawnionych przez autorkę fabuła powieści nadal stanowiła zagadkę dla wszystkich potteromaniaków. Stanowiła - do dnia 21 czerwca, kiedy angielska wersja trafiła do rąk czytelników. Bardziej wyedukowani polscy fani Harry'ego szybko uporali się z obcojęzycznym tekstem, inni woleli poczekać ponad pół roku na polską wersję.
"Harry Potter i Zakon Feniksa" już w pierwszych rozdziałach zaskakuje nas niespodziewanymi wydarzeniami mającymi duży wpływ na dalsze losy głównych bohaterów oraz nagłymi zwrotami akcji. Pani Rowling bardzo barwnie i szczegółowo opisuje każde zdarzenie, więc czytelnik ani się nie obejrzy, a już spora część opasłego tomu zostanie przez niego przeczytana. Należy zwrócić uwagę na to, że podobnie jak w czwartej części bardzo wiele dzieje się w czasie wakacji, czyli jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego w Hogwarcie. Główny bohater dowiaduje się więcej o planach Lorda Voldemorta oraz działalności Zakonu Feniksa - organizacji założonej przez Albusa Dumbledore'a, zajmującej się walką ze stronami ciemności. W najnowszym tomie znów poznajemy wiele nowych twarzy, choć nie ma ich tak dużo, jak poprzednio. Spośród dodanych przez Rowling bohaterów warto wymienić: zwariowanego i zdziwaczałego skrzata Stworka, aurorkę o przydomku Tonks, śmierciożerczynię Bellatrix Lestrange, koleżankę Ginny Lunę Lovegood i wreszcie nową nauczycielkę obrony przed czarną magią, wysłankę Ministerstwa Dolores Umbridge.
To właśnie ona ma w tym roku ogromny wpływ na losy uczniów i nauczycieli. Ci pierwsi natychmiast orientują się, że kobieta ta jest potworem, tyranem, w dodatku mianowanym przez Ministra Magii Korneliusza Knota Wielkim Inkwizytorem Hogwartu. Co jakiś czas wydaje nowe Dekrety Edukacyjne, mające utrudnić życie wszystkim obecnym na terenie szkoły. Szczególnie zaś uwzięła się na Harry'ego, karząc go przy każdej możliwej okazji, a po wygranym meczu quidditcha dyskwalifikuje go dożywotnio za pobicie się z Malfoyem.
Punkt kulminacyjny całej powieści następuje w okresie świąt Bożego Narodzenia, gdy bohater dowiaduje się, iż prawdopodobnie po spotkaniu z Lordem Voldemortem pozostała mu nie tylko blizna na czole, a w związku z tym jego sny powoli stają się rzeczywistością. W końcu okazuje się, że podły czarnoksiężnik potrafi wykorzystać to zjawisko do swoich celów.
W piątym tomie pani Rowling przedstawiła Harry'ego jako śmiałego i dojrzałego chłopaka, który w nowym roku szkolnym decyduje się na takie kroki, jakich nie wyobrażałby sobie jeszcze w drugiej czy trzeciej klasie. Broni się na przesłuchaniu przed całym Ministerstwem Magii i omal nie zostaje wyrzucony ze szkoły; kłóci się bezczelnie z Dolores Umbridge i próbuje przekonać ją, iż Voldemort powrócił, potem zakłada nielegalnie klub obrony przed czarną magią, w którym uczy swoich kolegów i koleżanki pożytecznych w walce zaklęć. W jego życiu pojawia się dziewczyna. Cho Chang najpierw całuje się z Harrym, a potem umawia na randkę w Hogsmeade. Przez nieszczęśliwe nieporozumienie kończy się ona fiaskiem.
Zadziwiające jest, jak dobrze autorka powieści zna się na uczuciach dojrzewającej młodzieży. Wielu młodych czytelników widzi w niektórych bohaterach samych siebie, z przeszłości lub teraźniejszości. Dzięki wspaniałemu opisowi i realizmowi postaci potrafimy wczuć się w ich role, przeżywać wraz z nimi radość i rozpacz, złość i strach, niepewność i nieśmiałość. Można co prawda napotkać momenty, w których Harry, Ron czy Hermiona nie zachowują się w typowy dla siebie sposób i wiemy, że zgodnie z tym, co dotąd przeczytaliśmy o nich, powinni coś zrobić zupełnie inaczej. Zdarza się to jednak bardzo rzadko i w większości przypadków J.K. Rowling wykazuje się doskonałą znajomością psychiki nastolatków.
"Zakon Feniksa" przepełniony jest niemal pouczeniami i poradami, przekazywanymi w różnych formach. Z jednej strony są to filozoficzne stwierdzenia profesora Dumbledore'a ("Nie musisz się wstydzić tego, co czujesz. Przeciwnie... to, że odczuwasz taki ból, jest twoją największą siłą...", "Takie cierpienie dowodzi, że wciąż jesteś człowiekiem. Taki ból jest częścią człowieczeństwa"), z drugiej ewidentne przykłady dobrych i złych zachowań, które zmuszają czytelnika do zastanowienia się, gdzie leży granica pomiędzy dobrem i złem. Podobnie jak poprzednie części, piąty tom uczy dzieci i młodzież życia oraz przedstawia efekty pozytywnych i negatywnych zachowań.
Na koniec chciałbym jeszcze skomentować polski przekład książki, nad którym ciężko pracował pan Andrzej Polkowski. Od momentu, w którym powieści Rowling osiągnęły niesamowitą popularność w Polsce, stał on się bardzo znanym człowiekiem. Trudno się zatem dziwić, iż podczas tłumaczenia piątej części także znajdował się pod sporą presją. Biorąc to pod uwagę, jego dzieło nie jest złe. Tłumacz dobrze poradził sobie z większością trudnych wyrazów i nazw stworzonych przez autorkę, lecz według mnie poważnym błędem było zbyt dosłowne potraktowanie terminu "The Hogwarts High Inquisitor"., co zostało przetłumaczone jako "Wielki Inkwizytor Hogwartu". Słowo "inkwizytor" kojarzy się raczej z przedstawicielem średniowiecznej instytucji kościelnej, stworzonej w celu wytępiania herezji. Pisząc jeszcze w sierpniu streszczenie "Zakonu Feniksa" starałem się trzymać nazwy "Wielki Inspektor Hogwartu", co wiąże się z tym, że Umbridge przyjechała do Szkoły Magii i Czarodziejstwa raczej na "inspekcję", a już na pewno nie na "inkwizycję". W kilku innych miejscach książki zdarzają się podobne kalki językowe, lecz nie występując już w żadnych innych nazwach własnych.
Patrząc na olbrzymią presję i nagłośnienie medialne, ciążące na pani Rowling, trzeba przyznać, że niewielu spodziewało się tak znakomitej powieści. Mroczna i tajemnicza, przypomina nieco trzeci tom, ale jest od niego lepsza pod względem fabuły. Trudno zresztą stwierdzić, czy w kolejnych częściach pojawi się choćby mała cząstka radości, bo niewątpliwie brakuje jej w piątym tomie. Pomijając to książka jest doskonała i bardzo wciągająca. Zachęcam szczególnie do przeczytania oryginału, gdyż wersja polska, choć przetłumaczona w miarę dobrze, nie oddaje całej magii zawartej na kartach "Zakonu Feniksa".