HPNews.pl » Artykuły » HP News » Palenie czarownic było bezsensowne...
|
OGŁOSZENIE
OGŁOSZENIEPalenie czarownic było bezsensowne...
Nasza czytelniczka Potteromanka napisała długi i interesujący artykuł poświęcony znanemu "czarodziejskiemu" tematowi z historii, czyli paleniu czarownic w średniowieczu. Dowiecie się z niego, dlaczego to robiono i z jakiego powodu ludzi ogarniał strach na samą myśl o czarach... „Ludzie niemagiczni (znani bardziej jako mugole) lękali się magii szczególnie w czasach średniowiecznych, prawdopodobnie dlatego, że niewiele o niej wiedzieli i nie potrafili rozpoznać jej przejawów. Od czasu do czasu udawało im się schwytać prawdziwą czarownicę lub czarodzieja, ale nie mieli pojęcia, że palenie ich na stosie jest zupełnie bezsensowne. Ofiary rzucały proste zaklęcie zmrożenia płomieni i udawały, że wrzeszczą z bólu, podczas gdy w rzeczywistości odczuwały przyjemne łaskotanie. Na przykład czarownica Wendelina, zwana również Dziwożoną, tak polubiła te łaskotki, że przybierała coraz to nowe postacie, aby dać się schwytać i spalić. Udało jej się tego dokonać aż czterdzieści siedem razy.”
(Harry Potter i Więzień Azkabanu)
Ten fragment zna każdy, kto przeczytał trzecią część powieści. Tylko, że są to fikcyjne dane… A jak było w rzeczywistości? O tym, kierując się kilkoma pytaniami, opowiedział mój niesamowity nauczyciel od historii.
Czy w historii zdarzały się przypadki, że oskarżano ludzi o czary i palono ich na stosie? Jeżeli tak to kiedy i jak długo? Czy znane są jakieś konkretne przypadki? A jak było z p[przepowiadaniem przyszłości? Czy takich ludzi też karano? Kiedy zaczęło się wróżbiarstwo?
Wróżbiarstwo i przepowiadanie przyszłości towarzyszy ludziom od początku ich dziejów. Zapewne już w czasach prehistorycznych miały miejsce pierwsze przepowiednie. Ktoś kto potrafił przewidzieć przyszłość miał władzę. Wystarczy wspomnieć, że szamanami – duchowymi przywódcami pierwszych społeczności byli ludzie, którzy potrafili wykazać się zdolnościami niedostępnymi dla zwykłych śmiertelników. Przepowiednie odgrywały też ważną rolę w państwach starożytnych. Zajmowali się nimi najczęściej kapłani, posiadający rozległą wiedzę, którą wykorzystywali do kontrolowania i kierowania życiem niższych i niewykształconych warstw społecznych. W Starożytnym Egipcie kapłani potrafili bardzo dokładnie obliczyć czas wylewów Nilu czy przewidzieć zaćmienie słońca. Starożytni Grecy nie podejmowali ważnych decyzji bez konsultacji z wyrocznią. Najsłynniejszą była wyrocznia w Delfach, gdzie potrzebującym mało konkretnych rad udzielała kapłanka Pytia.
Podobnie było w Starożytnym Rzymie. Rzymianie, lud, który pozostawił po sobie tyle wspaniałych budowli, prowadził tak wiele zwycięskich wojen i podbił połowę ówczesnego świata, byli bardzo przesądni. Potomkowie Rommulusa zasięgali rady wróżbitów w każdej sytuacji, przepowiadając przyszłość na podstawie lotu ptaków, wnętrzności zwierząt, nieba, gwiazd, błyskawic, snów (taki proroczy sen miała żona Cezara, w noc poprzedzającą słynne Idy Marcowe, lecz Cezar zlekceważył tę wróżbę) czy płomieni palącego się ogniska.
Na przestrzeni dziejów na dworach różnych władców ważną rolę pełnili astrologowie, przepowiadający przyszłość i układający horoskopy na podstawie gwiazd. Jednym z najsłynniejszych był żyjący w XVI wieku francuski lekarz, astrolog i przepowiadacz przyszłości, zwany Nostradamusem. Jego sława mocno wzrosła (i trwa do dziś), gdy trafnie przepowiedział swoją śmierć.
W ogóle zainteresowanie przyszłością wzrasta dość znacznie na przełomie stuleci czy tysiącleci. Szczególnie ten ostatni przełom pobudza wyobraźnię człowieka. Mnożą się wtedy różne, często katastroficzne przepowiednie, które współcześnie znajdują ujście w filmach takich jak „Armagedon” czy „Dzień Zagłady”. Dawniej ludzie szukali ratunku w Bogu. Zapełniały się kościoły, powstawały nowe sekty religijne. W takich chwilach rosła rola wróżbitów, którzy mogli opanować strach przed nieznanym. Jeżeli ich przepowiednie się sprawdzały stawali się sławni i wielu chciało korzystać z ich usług. Ale gdy popełniali błędy zapewne tracili łaskę swoich bogatych i wpływowych klientów i dotykały ich wtedy bardziej drastyczne oznaki niezadowolenia królów czy książąt.
Z usług wróżbitów korzystali tez polscy władcy. Szczególnie wartym wspomnienia jest Zygmunt August, który po śmierci ukochanej Barbary Radziwiłłówny zatrudniał wróżbitów do organizowania spotkań z duchem zmarłej żony, a nawet chciał ją wskrzesić.
Oskarżanie ludzi o czary, a co za tym idzie karanie ich, np. spaleniem na stosie, to też temat stary jak świat. Takie przypadki miały miejsce w Starożytnym Rzymie, np. żona cesarza Nerona oskarżyła niewolnice o chorobę i śmierć jej dziecka, którym się opiekowały. W średniowieczu odbywały się takie procesy, ale raczej rzadko. Najsłynniejsze procesy o czary w tej epoce to zagłada zakonu templariuszy na początku XIV wieku oraz śmierć na stosie w 1430 roku oskarżonej o czary bohaterki Francji Joanny d’Arc. Prawdziwy urodzaj polowania na czarownice miał miejsce w XVI – XVII wieku. Wtedy to z wielkim rozmachem ruszyła machina prześladowań, na które narażone były przede wszystkim kobiety. Zdaniem organizatorów i uczestników krucjat przeciwko czarom, kobiety jako pozbawione siły fizycznej, kierujące się emocjami, były bardziej niż mężczyźni narażone na pokusy szatana. Cała tragedia polegała na tym, że oskarżenie o czary było początkiem okrutnych tortur, które bardzo często kończyły się spaleniem na stosie. Jako przykład (delikatniejszy!) tortur stosowanych wobec oskarżonych o czary kobiet niech posłuży tzw. Sąd boży w postaci próby pławienia. Ponieważ wierzono, że czarownica nie może utonąć, więc oskarżoną kobietę wiązano w tzw. „kozła” (lewa ręka z prawą nogą, prawa ręka z lewą nogą) i opuszczano do wody. Jeśli utrzymywała się na wodzie było to dowodem na to, że chroni ją szatan. Niestety pławiona kobieta często na wodzie się właśnie utrzymywała i nie wynikało to bynajmniej z nadnaturalnych mocy, przekazywanych jej przez szatana. Po pierwsze sam sposób wiązania układał ciało w „łódeczkę”, po drugie ówczesne kobiety ubierały się zwykle w obszerne spódnice i bluzki, które przez długi czas mogły pomóc w utrzymaniu się na powierzchni. A to było już wyraźnym świadectwem diabelskiej współpracy i zachętą do kontynuowania dochodzenia, które w wypadku trwania grzechu (nieprzyznania się do winy) polegało na innych, bardziej wymyślnych torturach. Nie będę opisywał szczegółowo jak one przebiegały, ale moim zdaniem przestraszyłyby największego śmiałka.
Opisywane sytuacje miały miejsce zarówno w Europie jak i w Polsce (na mniejszą skalę). Przypuszcza się, że w samej tylko Polsce liczba ofiar polowania na czarownice waha się od 10 do 30 tysięcy. W naszym kraju o czary i kontakty z diabłem oskarżano głównie kobiety chłopskiego i mieszczańskiego pochodzenia. Jeden z ostatnich procesów o czary na naszych ziemiach odbył się w 1775 roku koło Wielunia, gdzie po torturach spalono na stosie kilkanaście kobiet. Pod wrażeniem tych wydarzeń w roku następnym Sejm Rzeczypospolitej zniósł tortury i zakazał prowadzenia procesów i palenia czarownic. Należy jednak zaznaczyć, że prześladowania kobiet oskarżonych o czary zdarzały się i w XX wieku.
Chciałabym jeszcze dodać, że ten sam nauczyciel opowiadał rok temu na lekcji w mojej klasie, że dawno temu (nie pamiętam daty) pewien ktoś przepowiedział sobie, że dożyje sędziwego wieku i bardzo się tym chwalił. Król, dowiedziawszy się o tym, kazał ściąć mu głowę, żeby przepowiednia się nie spełniła.
Warto tu jeszcze wspomnieć, że w Piśmie Świętym również występowało, w pewnym sensie, wróżbiarstwo. Przede wszystkim prorocy, którzy zapowiadali nadejście Mesjasza. Było tam też niejednokrotnie odczytywanie przyszłości ze snów. Najbardziej znanym fragmentem jest chyba ten mówiący o Józefie w Starym Testamencie. Nie ma sensu przytaczanie całej jego historii… Józef tłumaczył ludziom ich dziwne sny, a każdy z nich się sprawdził tak jak on powiedział. To pomogło mu osiągnąć sławę.
Osobiście wierzę w znaczenie snów, bo już nie raz mi się sprawdzały. Ale horoskopy, wróżby z dłoni czy ze szklanej kuli – nigdy w to nie uwierzę. Przecież taki horoskop do gazety może napisać każdy, bo zawsze jest tam to samo, tylko inaczej napisane. Jedna z moich koleżanek pisała je do gazetki szkolnej jak była w szóstej klasie szkoły podstawowej. A może też być tak, że osoby piszące horoskop mają na karteczkach napisane, co może spotykać ludzi a potem robią losowanie. „To będzie dla Skorpiona, tamto damy Bliźniętom…” Niektórzy ludzie wierzą w horoskopy, i może to dlatego im się sprawdzają, że podświadomie postępują tak, żeby ten horoskop się sprawdził.
W przeznaczenie też nie wierzę. Uważam, że wszystko, co nam się przytrafi zależy od decyzji, jakie podejmiemy. Wiadomo, że jak ktoś położy się na łące i nie będzie nic robił to nic ciekawego go nie spotka, jak ktoś stanie na środku autostrady to zginie i może spowodować wypadek, a ktoś, kto chce spróbować wszystkiego będzie miał ciekawe życie. Nasz los zależy od nas samych i tylko my jesteśmy w stanie coś w swoim życiu zmienić.
Napisała: Potteromanka Autor: Lipa | 2005-11-01 18:58:00
| |
|